Lilly Hates Roses - Mokotów [recenzja]
Autor: Paweł Wilk
Lato wkracza w swoją decydująca fazę. Za oknem początek upałów, wyjazdy nad wodę, wakacje i relaks. W ten czerwcowo - lipcowy klimat idealnie wpasował się duet Lilly Hates Roses wydając 30 czerwca swój drugi album o tytule Mokotów.
Płyta inna od debiutu, który już wtedy zrobił niemałe zamieszanie. Zauroczony ich ostatnim koncertem w Krakowie czekałem na drugi album, który już wtedy zapowiadali. Doczekałem się...
Dlaczego uważam, że ich płyta pasuje do obecnego klimatu? Mimo, że na płycie są różnorodne utwory w odbiegających od siebie stylizacjach, tak już pierwszy utwór Feng Shui uderza w słuchacza delikatną melodią, subtelnym wokalem i grającym gdzieś w tle wakacyjnym ukulele. Jednak zaraz po nim na płycie usłyszymy Spiders and snakes, który od początku ma mocną (jak na Lilly Hates Roses) gitarę elektryczną. Wszystko jednak dopełnione jest wokalem Kasi i Kamila, który na tej płycie może być odbierany jako dodatkowy instrument, bo ich głosy tworzą miłe dla ucha melodie. Singiel Mokotów jest strzałem w dziesiątkę. Niebanalny tekst po polsku i znowu ukulele dodające radosnego klimatu. Fakt, że często słychać ten numer w radio oznacza, że był to dobry wybór. Lifeboat z gościnnym udziałem Dawida Podsiadło może przypomnieć trochę debiutancki album zespołu. Utwór jest nieco bardziej melancholijny, lecz połączenie tych dwóch wokali wyszło świetnie. Fani solowych występów Dawida będą również zadowoleni. L.A.S, to utwór z szybkim tempem, w którym można dosłyszeć się nawet drobnych elektronicznych wstawek.
Utworem, który trochę zawiódł mnie na Mokotowie jest numer Kosy i bzy. To właśnie ten numer zagrany na krakowskim koncercie zauroczył mnie do tego stopnia, że przez kilka dni szukałem go po sieci i nie mógł wyjść mi z głowy. Na płycie został według mnie trochę przekombinowany, ale wierzę, że i do tej wersji z upływem czasu się przekonam. Eternal, który jest przedostatnim utworem na płycie jest jednocześnie najostrzejszym. Lilly Hates Roses w tym kawałku przechodzą nawet do shoegaze’u! Kończący płytę Ghosts jest miłym zwolnieniem tempa i zakończeniem całej płyty, bo utwór ten miesza wszystko co w Lilly Hates Roses najlepsze. Numer ma melodie, miłą muzykę i pokrzykiwanie „ooo ooo” w refrenie, a wiadomo, że publiczność lubi takie momenty.
Mokotów jest bardzo udaną płytą. Mimo warszawskiego tytułu, to płyta będzie dobrze brzmieć czy to w Krakowie, czy w Poznaniu, czy w Toruniu. Dużą zaletą dla mnie są coraz liczniejsze teksty w języku polskim, a wakacyjny klimat płyty ukazuje się już przy okładce. Myślę, że zakup najnowszego albumu Lilly Hates Roses będzie dobrym wyborem tak samo, jak wybranie się na jeden z ich koncertów.
Brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuń