Zespół Lorein zagrał w krakowskim klubie Żaczek [relacja]
Autor: Paweł Wilk
W czwartek (16.04) do Krakowa zawitał zespół Lorein. Finaliści ostatniej edycji Must Be The Music zagrali koncert w klubie Żaczek. Chłopaki mają na swoim koncie dwie płyty i aktualna trasa jest ich pierwszą samodzielną, i jak sami mówili, "uczą się pływać".
Chłopaki zaczęli mocno, bo od hitowewgo Snowdena, który brzmiał bardzo energetycznie. Ten dobry i głośny początek był tylko zapowiedzią świetnego wieczoru. Na ogromny plus zasługuje świetne oświetlenie, które w dosyć małym klubie, sprawowało się nadzwyczaj dobrze i dawało niesamowity klimat. Oprócz standardowych numerów jak Milkyway, Przyjaciel D czy Drzewa i planety, Lorein zaskoczyli dwoma utworami. Najpierw jako outro do jednego z numerów został odegrany refren piosenki Dla Ciebie zespołu Myslovitz, a pod koniec pierwszej części koncertu zespół zagrał cover A sky full of stars - Coldplay. Jako bis chłopaki z Lorein wykonali Urodziny inne święta na cześć Bisiora z radia muzo.fm, Wystawy, Krótkowzroczność i własny cover - KOL.
Wszystko było dobrze dopracowane, miało smak i polot. Ale podczas koncertu kuła w oko jedna rzecz - frekwencja. Nie jestem w stanie zrozumieć jak na zespół, który wydał dwie płyty, był w finale Must Be The Music, grał na trasach z happysad czy Indios Bravos, przychodzi w Krakowie około 50 osób. Bilety były bardzo tanie - 10zł, lokalizacja miejsca również dobra, ponieważ zaraz obok akademika i w centrum miasta, ale niestety... coś nie "pykło".
Wydaje mi się, że coś po prostu nie gra w całej tej maszynie. Pomijam brak zainteresowania w Krakowie. Mogło to być spowodowane natłokiem koncertów jakie są w tym mieście, ale fakt, że zespół, który ma na koncie dwie płyty, gra pierwszą solową trasę dopiero na rok (!) po wydaniu drugiego wydawnictwa? Nie wiem czy to wina managmentu, czy organizatorów koncertów z różnych miast. Nie chcę osądzać. Osobiście darzę zespół sympatią i po prostu smutno się patrzyło na prawie pustą salę w Żaczku. Brawa dla kilku osób, które bardzo żywiołowo bawiły sie przez cały koncert.
Wszystko było dobrze dopracowane, miało smak i polot. Ale podczas koncertu kuła w oko jedna rzecz - frekwencja. Nie jestem w stanie zrozumieć jak na zespół, który wydał dwie płyty, był w finale Must Be The Music, grał na trasach z happysad czy Indios Bravos, przychodzi w Krakowie około 50 osób. Bilety były bardzo tanie - 10zł, lokalizacja miejsca również dobra, ponieważ zaraz obok akademika i w centrum miasta, ale niestety... coś nie "pykło".
Wydaje mi się, że coś po prostu nie gra w całej tej maszynie. Pomijam brak zainteresowania w Krakowie. Mogło to być spowodowane natłokiem koncertów jakie są w tym mieście, ale fakt, że zespół, który ma na koncie dwie płyty, gra pierwszą solową trasę dopiero na rok (!) po wydaniu drugiego wydawnictwa? Nie wiem czy to wina managmentu, czy organizatorów koncertów z różnych miast. Nie chcę osądzać. Osobiście darzę zespół sympatią i po prostu smutno się patrzyło na prawie pustą salę w Żaczku. Brawa dla kilku osób, które bardzo żywiołowo bawiły sie przez cały koncert.
0 komentarze: