Fismoll we wrocławskim Starym Klasztorze [relacja]
Autor: Magdalena Poprawa / K.O.
Na wrocławski koncert Fismolla czekaliśmy z ogromną niecierpliwością. Piękno dźwięków które tworzy, w zderzeniu z niesamowitym miejscem w którym miał wystąpić, rozbudziły nasze apetyty bardzo. Jak było? Niesamowicie... to za mało powiedziane! Tam działa się magia! Publiczność zgromadzoną w Sali Gotyckiej wrocławskiego Starego Klasztoru bierzemy na świadków!
Tysiąc razy zaczynałam już tą relację - to pierwsze zdanie, które czytacie jest prawdopodobnie moim tysiąc pierwszym pomysłem na to, jak ją zacząć w taki sposób, by nie było zbyt łzawie i patetycznie, ale też nie silić się na obiektywizm w opisie czegoś, co najzwyczajniej w świecie jest dla mnie niezwykle emocjonalne. Tak więc, prawdopodobnie próbuję w tym momencie robić coś, co jest porywaniem się z motyką na słońce - próbuję okiełznać uczucia słowami w taki sposób, by było to zrozumiałe dla każdego, kto nie miał dotąd możliwości przeżycia koncertu Fismolla, a w szczególności tego w Starym Klasztorze we Wrocławiu. I, również prawdopodobnie, mój plan okiełznania tych uczuć spali na panewce gdzieś w połowie tej relacji Ale dopóki jeszcze składnie i w miarę zrozumiale piszę, postaram się przybliżyć Wam to, w jaki sposób Wrocław żegnał tę ‘polanę’, na którą ponad rok temu zabrał nas Fismoll swoją debiutancką płytą At Glade.
Nie będę zbyt odkrywcza pisząc, że emocje, które towarzyszą słuchaniu tej płyty oscylują gdzieś w okolicach uwrażliwienia, potrzeby oczyszczenia i poczucia ‘przytulenia’ przez dźwięki. Dopiero pomnożenie emocji związanych z płytą przez tysiąc zaczyna odzwierciedlać to, co przeżywa słuchacz na żywo podczas koncertu tego utalentowanego chłopaka. Wrocławski koncert pod tym względem nie odbiegał zupełnie od reguły – najbardziej trafnym dla opisania tego koncertu byłoby prawdopodobnie słowo ‘współodczuwanie’. Bo tak właśnie było – publiczność zgromadzona w Sali Gotyckiej Starego Klasztoru współodczuwała każdy dźwięk, każde słowo i każdorazowe wzruszenie. Jednak tym, co wzrusza najbardziej jest fakt, że my jako odbiorcy nie jesteśmy w tym sami – to, co dzieje się pod sceną, dzieje się również na niej – w każdym uśmiechu między muzykami i każdym ich porozumiewawczym spojrzeniu.
Ten koncert bardzo wyraźnie pokazał mi, jak trudne są pożegnania. Wiedziałam przecież, że nie żegnam się z czymś na zawsze, że po prostu teraz zaczynam okres oczekiwania na coś nowego, świeżego – jednak bardzo dokładnie widać było tę granicę, jaką będzie druga płyta Fismolla. Nietrudno było zauważyć, że dla niego jest to pożegnanie z jakimś okresem życia, przejście w coś nowego, do czego on pragnie przejść i na co nie może się doczekać. Idealnym zobrazowaniem tej granicy był nowy utwór - Soldier, bardzo pozytywny, energetyczny i mocny utwór, utrzymany oczywiście w ‘fismollowym’ klimacie, ale z o wiele większym ładunkiem energetycznym z niego płynącym.
Czymś, czego wręcz nie sposób nie pochwalić są z pewnością jeszcze dwie rzeczy: nagłośnienie oraz wizualizacje, jakie pojawiły się (jak zawsze zresztą) za muzykami. Rzadko ktokolwiek jest w stanie zadowolić mnie technicznie jeśli chodzi o nagłośnienie sali, tym bardziej więc pod wrażeniem byłam będąc w stanie wysłyszeć każde słowo tekstu, odczuć idealnie magię trójgłosu Arka, Asi i Roberta, czy perfekcyjnie słysząc partię wiolonczeli w mocnych momentach. Byłam też zachwycona nowymi wizualizacjami Jędrzeja Guzika z WOOM collective, które mocno trzymają w klimacie koncertu.
Nie boję się twierdzić, że cały ten team jest po prostu jakąś jedną wielką, zupełnie dla mnie niepojętą, całością. Są w tym cali, każdą częścią siebie i tego też chcą od nas. Fismoll zaprasza nas na tę swoją polanę, by po raz kolejny zagrać ‘tylko dla nas’ – bo przecież nic innego wtedy nie istnieje. Przecież na polanę zawsze można uciec przed zgiełkiem życia, by zatopić się w dźwiękach i pełni spokoju. Więc dla mnie to też będzie jakaś forma przejścia – jedną nogą zostanę na pewno na polanie, a drugą będę z pewnością w jakimś kolejnym magicznym fismollowym miejscu, słuchając ponownie muzyki, która ‘wgryza się w duszę’.
0 komentarze: