Czesław Śpiewa – 23.11.14, Kraków, Klub Studio [relacja]
fot. Adam Frączek |
Autor: Paweł Wilk
W niedzielny wieczór, 23 listopada, do krakowskiego Klubu Studio zawitał nie kto inny jak Czesław Mozil wraz ze swoimi kolegami. Tak, tak, tym razem na scenie występował on i trójka jego kolegów.
W niedzielny wieczór, 23 listopada, do krakowskiego Klubu Studio zawitał nie kto inny jak Czesław Mozil wraz ze swoimi kolegami. Tak, tak, tym razem na scenie występował on i trójka jego kolegów.
fot. Adam Frącz |
Klub Studio przywitał nas miejscami siedzącymi. Kilkaset krzeseł było rozstawionych w trzech sektorach na sali gdzie normalnie szaleją ludzie. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim na koncercie Czesława. Nigdy nie uważałem aby jego muzyka była na tyle spokojna żeby przeprowadzić koncert na siedząco. Bardzo chciałem się więc przekonać jak to wszystko będzie brzmiało z tej właśnie perspektywy.
Kwadrans po godzinie 20 na scenie pojawił się Czesław, Hans,
Martin i Troels. Panowie mieli dosyć ciekawy wygląd sceniczny, w którym było
widać że zabrakło im kobiecej ręki przy dobrze ubrań i stylizacji. Mnie się
jednak podobało. Ten kwartet prezentował się publiczności blisko 2 godziny i
jak juz zdążyli przyzwyczaić widzów, utwory był przeplatane różnymi anegdotami
z życia Czesława. Panowie prezentowali głównie najnowszy album zespołu czyli Księga Emigrantów. Tom 1. Nie wszystkie utwory zostały odegrane ale
nie zabrakło kontrowersyjnego Nienawidzę Cię Polsko, Białego
Murzyna, który był grany przy bardzo pozytywnych afrykańskich dźwiękach
czy pierwszego singla z płyty Poszukaj męża, który był zagrany w
stylu, jak sam Czesław mówił, Kanyego Westa czy Snoop Dogga. No właśnie,
koncertowe aranżacje były zupełnie czymś innym niż można usłyszeć na płycie.
Dotyczyło to nowych, jak i starych utworów. Utwory brzmiały momentalnie tak
inaczej, że w jednym mieście uznano, że zespół nie umie grać tylko ciągle
improwizuje. Była to część jednej z anegdot.
fot. Adam Frączek |
Na koncercie nie zabrakło też
utworów z poprzednich płyt. Zagrano Maszynkę do świerkania, Żabę tonącą w betonie czy Proszę się nie bać. Na
szczególne wyróżnienie zasługuje bardzo intymne i urocze wykonanie Caesia
& Ruben na bis. Cały zespół chciał przełamać barierę, która była
między nimi, a publicznością i usiedli na skraju sceny tuż przed pierwszymi
rzędami krzeseł. Wykonali ten numer zupełnie bez prądu i bez mikrofonu. Jedynie
z akompaniamentem akordeonu i dzwonków, którymi grali melodię w refrenie.
Publiczność na koncercie wydawała się trochę senna. Zauważył to sam zespół, ale
uznano, że wszyscy mieli długi weekend i tego wieczoru przyszli się po prostu
zrelaksować. Czesław na scenie robił co mógł i bardzo ekspresyjnie przeżywał
cały koncert. Zostało to wynagrodzone owacjami na stojąco.
0 komentarze: