Lorein - Drzewa i planety... i sukces? [recenzja]
Autor: A.K.
Mocne gitarowe brzmienia i delikatne akustyczne dźwięki. Wokal, który raz spokojnie głaszcze po głowie, a za chwilę porywa w dynamiczną, emocjonalną podróż. Radość życia i rozczarowanie dorosłością. Oto ze sprzeczności powstała płyta niezwykle spójna, przemyślana i dojrzała. Wsłuchaj się dokładnie, bo Drzewa i planety to smaczna muzyczna opowieść, która nie wszystko mówi wprost.
Druga płyta zespołu Lorein utrzymana jest nadal w indie-rockowym, zachodnim brzmieniu. Ciepłe, otulające dźwięki zmieszane z uderzeniami gitarowych solówek. Słychać na niej świadomych swojej twórczości chłopaków, którzy wiedzą co mają do przekazania i wiedzą jak to zrobić. Na tej płycie nic nie dzieje się przypadkiem.
Drzewa i planety to 12 utworów, w tym dwa instrumentalne. Tytułowa piosenka jest klimatyczną pochwałą świata, zachętą do zatrzymania się w biegu. Sprawne operowanie ciszą i mocnymi dźwiękami, wokalne partie niemal szeptane – całość przyjemnie wycisza, koi zmysły i przygotowuje na kolejne doznania. Na początku płyty znajdziemy nieco inne klimaty. Wielbłąd wprowadza nas łagodnymi dźwiękami, pozostawia z nadzieją, że „gdzieś tam obok nas jest lepszy świat”. Ta myśl zdaje się prowadzić nas przez cały krążek. Drugi utwór z płyty - Przyjaciel D porusza ważne tematy używek, dopalaczy. Przyspieszone tempo, hipnotyzujące gitary i dźwięki przyjemnie wwiercające się w głowę. Do tego emocjonalny głos wokalisty, który przenosi nas w zupełnie inny świat.
Na płycie nie brak tematyki miłosnej, ujętej w ciekawy, niebanalny sposób. Snowden i Piruety to kolejna muzyczna uczta dla ucha. Subtelne dźwięki, cisza i hałas, klimatyczna perkusja i gwałtowne gitary – połączone tak, że słuchacz do samego końca pozostaje w przyjemnym napięciu. Mymijanki to dyskretna pretensja do losu w świetnie brzmiącej, szybszej kompozycji. Kapeli z powodzeniem udało się uniknąć naiwnych miłosnych ballad, jednocześnie tak dobitnie pozostawiając nas z przekazem, że już „żadne z nowych słońc nie ogrzeje”. Na pochwałę zasługuje zresztą warstwa tekstowa całej płyty. Sprytne metafory, inteligentna zabawa słowem przy dużej kondensacji treści. Intrygujące, błyskotliwe, przemyślane.
Drzewa i planety to 12 utworów, w tym dwa instrumentalne. Tytułowa piosenka jest klimatyczną pochwałą świata, zachętą do zatrzymania się w biegu. Sprawne operowanie ciszą i mocnymi dźwiękami, wokalne partie niemal szeptane – całość przyjemnie wycisza, koi zmysły i przygotowuje na kolejne doznania. Na początku płyty znajdziemy nieco inne klimaty. Wielbłąd wprowadza nas łagodnymi dźwiękami, pozostawia z nadzieją, że „gdzieś tam obok nas jest lepszy świat”. Ta myśl zdaje się prowadzić nas przez cały krążek. Drugi utwór z płyty - Przyjaciel D porusza ważne tematy używek, dopalaczy. Przyspieszone tempo, hipnotyzujące gitary i dźwięki przyjemnie wwiercające się w głowę. Do tego emocjonalny głos wokalisty, który przenosi nas w zupełnie inny świat.
Dwa instrumentalne utwory Drzewa i Planety to przyjemne dla ucha 'przerywniki', które mają swój udział w całej opowieści. Najbardziej optymistyczną piosenką na płycie jest utwór Pozytywny, który od samego początku brzmi dobrą muzyczną energią. Urodziny, inne święta to z kolei wspomniane na wstępie rozczarowanie dorosłością. Melancholijna melodia dobrze koresponduje z tekstem i tęsknotą w głosie wokalisty. Zarówno w tym utworze, jak i słuchając piosenki Mgły miałam wrażenie, że wokalista zaprosił mnie w głąb swego intymnego świata, a ja przyjęłam to zaproszenie. Jedyny anglojęzyczny utwór na płycie - Morning run przywołuje na myśl twórczość zachodnich zespołów i równie światowo brzmi.
Można śmiało powiedzieć, że zespół Lorein ma na swoim koncie bardzo dobre dzieło muzyczne. Płyta Drzewa i planety to dźwięki do samochodu, do łóżka, do kawy i do biegania. Niejednoznaczna, wymykająca się sztywnym ramom, interesująca i udana.
Polecam także lekturę zapisu rozmowy, którą przeprowadziliśmy z Łukaszem Lańczykiem (Lanietzem), wokalistą zespołu Lorein.
0 komentarze: